Top

Majówka 27.IV-05.V.2013

Po dość mroźnej i niekończącej się zimie nastał w końcu ubłagany okres wiosenny. Jeszcze tydzień przed weekendem majowym występowały lokalne przymrozki. Całe szczęście, jak to też w ostatnich latach było, pogoda dopisała w 100%. Ostatecznie po długich dyskusjach na weekend majowy pojechaliśmy na dwie maszyny: Dawid Yamaha FZS 100 oraz Mateusz Kawasaki Z 750 S. Wyprawa trwała 9 dni. Głównym celem podroży była Varna, urocze portowe miasto na wybrzeżu Bułgarii. Mielismy do przejechania prawie 3000km. Trase rozłożyliśmy na dni w siodle oraz dni wypoczynkowe. Dziennie średnio robiliśmy około 450km. W pierwszy dzień wyruszyliśmy z samego rana z Łososiny Dolnej. Pierwsze tankowanie zrobiliśmy w Krynicy-Zdrój. Następnie ruszyliśmy w kierunku przejścia granicznego Muszynka skąd kierowaliśmy się na Presov. Pierwszy postój na Słowacji zrobiliśmy na stacji przy autostradzie. Spotkaliśmy tam Polską grupę motocyklistów która wybrała się na swoją wyprawę do Chorwacji oraz parę która jechała pozwiedzać Rumunię.

Następnym naszym krótkim postojem było przejście graniczne w Tornyosnémeti gdzie kupiliśmy winiety i spotkaliśmy ponownie parę wybierającą się do Rumunii.

Stąd już jechaliśmy w stronę autostrady, na której kierowaliśmy się na Debreczyn. W międzyczasie kolejne tankowanie:

W Debreczynie pomyliliśmy trasę i nadłożyliśmy 30 km drogi. Tam też w okolicy zjedliśmy bardzo smaczny i tani obiad.

Później już bez przeszkód jechaliśmy do Oradei. Po rozpakowaniu się w pensjonacie, poszliśmy zwiedzać miasto. Do centrum mieliśmy 10 minut piechotą. Miasto bardzo ładne, ciche i spokojne. Wracając, po raz kolejny natknęliśmy się na parę zwiedzającą Rumunię. Po skosztowaniu lokalych trunkow udaliśmy się na nocleg.

Nastepnego ranka wyruszyliśmy w strone Brasov. Po drodze można było podziwiać piękne krajobrazy. Było tam tez dużo opuszczonych kopalni i kamieniołomów.

W pewnym momencie naszej trasy bez użycia GPS nie dalibyśmy rady, z autostrady było tyle zjazdów, że kręciliśmy się z 4 razy dookoła. Nawierzchnia wbrew wszelkim opiniom nie była taka zła, wręcz mogę powiedzieć, że na czwórkę.

W międzyczasie zwiedziliśmy średniowieczne miasto, Sghisoara.

Jak to na tak długiej trasie bywa, oczywiście natknęliśmy się na przejazd kolejowy. Oczekując kilka minut przed szlabanem na przejazd pociągu, stwierdziliśmy ze nasze PKP nie jest jednak najgorsze. Pociąg na zdjęciu poruszał się może 10[km/h], smiało zdążyłem pstryknąć mu kilka fotek.

Po przybyciu do Brasov okazało się, że nie ma dla nas noclegu. Problem tkwił w tym że Mateusz rezerwował mailowo miejsce w hotelu z właścicielem, był on wówczas w Londynie i zapomniał powiadomić recepcji o naszej rezerwacji. Całe szczęście w Rumunii ludzie są bardzo pomocni i owy człowiek załatwił nam nocleg w innym hotelu za takie same pieniądze. Po tej przygodzie, chwili odpoczynku poszliśmy zwiedzać miasto.

Następnego ranka czekała nas podróż do naszego miejsca docelowego - Varny. Jechaliśmy wschodnią częścią Karpat.

Liczne podjazdy, zakręty itd. były bardzo przyjemną atrakcją.

Widoki zapierały dech w piersiach.

Fajną sprawą było wyjechanie z wysokich gór na zupełnie płaskie tereny. Są to okolice Plioesti...

Po wyjechaniu z Karpat dojechaliśmy do obwodnicy Bukaresztu... najgorsza droga i najgorzej zorganizowana droga jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. Dość dużo czasu tam straciliśmy. Następnie by podgonić czas, pojechaliśmy autostradą do Konstanty, tam pierwsza nasza styczność z Morzem Czarnym.

Kolejnie jazda drogą wzdłuż wybrzeża aż do samej Varny.

W czasie drogi przez Bułgarię co pewien czas pojawiały się znaki „Vinetke”. Więc zatrzymaliśmy się na stacji z zamiarem kupna takiej przepustki. Nikt nie wiedział gdzie to można kupić. Zajechaliśmy do restauracji na obiad, tam też nikt nie był pewien gdzie można tą rzecz dostać. Więc bez winietek pojechaliśmy do naszego hotelu. Po rozpakowaniu poszliśmy na plażę.

Morze bardzo czyste, tylko trochę zimne. Hotele znajdujące się na wybrzeżu były bardzo zaniedbane, tak trochę jakby się zatrzymały z 30 lat temu.

W ogóle wszystkie budynki wyglądały podobnie. Jedynie nowe hotele odbiegały od normy. W Varnie spędziliśmy 4 noclegi, zwiedzając miasto, delfinarium, obijając się nad morzem itp.

Ceny niskie w porównaniu do naszych, choć produkty jakościowo dużo gorsze.

Podczas naszego pobytu pytaliśmy wszystkich ludzi będących w hotelu o te winietki, nikt nie znał odpowiedzi na nasze pytanie do ostatniego dnia. W tem pewien recepcjonista zadzwonił do swojego kolegi - motocyklisty, który oznajmił nam, że nie musimy wykupować winiety. Po wypoczynku, w piątek wyruszyliśmy do Pitesti.

Przeprawa przez most na Dunaju długo utkwi mi w pamięci.

Ponownie w ogromnym upale, przyszło nam się namzmierzyć z obwodnicą Bukaresztu. Po meczącej centurii pojechaliśmy autostradą do naszego miejsca noclegu.

Jak zwykle pozwiedzaliśmy miasto i poszliśmy spać. W sobotę wyruszyliśmy do znanego już nam miasta Oradei, tym razem zachodnią częścią Karpat.

Po drodze niesamowite zakręty i krajobrazy, kilka zamków, jezior.

Tu już droga była mniej ciekawa, liczne dziury, brak poboczy itd.

Dojechaliśmy do Oradei. W niedzielę już indywidualnie wracaliśmy do Polski. Podsumowując, na każdym kroku spotykaliśmy bardzo życzliwych, miłych ludzi. Temperatura cały czas powyżej 30 stopni. Śmiało mogę polecić Bułgarię oraz Rumunię jako dobre miejsca na podroż. Ja na 100% jeszcze raz tam pojadę, może nawet i w tym roku!

Dzięki za uwagę !

Dawid

Powrót